Odespałem więc pora coś napisać.Na miejsce imprezy przybyłem przed 21, szybkie i sprawne wejście, bardzo miła ochrona na wejściu otrzymałem time-table.Do bonów trzeba było swoje odstać ale takie już uroki Polskich imprez, ceny dosyć przystępne porównując do reszty eventów.Teren imprezy bardzo duży i wszystko ładnie rozplanowane, sama scena może nie wyglądała jakoś szałowo ale była duża i fajnie wkomponowała się w to miejsce.Nagłośnienie spełniło swoją rolę ani razu nic nie wysiadło wszystko grało jak należy.Na duży plus pokazy sztucznych ogni.Pora przejść do muzyki.
Mafia Mike w zastępstwie Adamusa - komercyjny house ale bardzo dobrze się przyjął z czasem zaczął grać bardziej ambitne rzeczy i remixy rockowych tracków. Dla mnie na początek OK.
Mr X - Wiedziałem co się szykuje więc odrazu udałem się na browar, siedziałem na trawie i słuchając go niewiedziałem co on robi i czy mam się smiać czy płakać oczywiście na parkiecie szał

Niech on sobie już da spokój z tym jego graniem.
Lexy&K-Paul - niczym nie zaskoczyli ale bardzo pozytywnie zakręcony duet, stałem pod sceną i jeśli chodzi o techniczą stronę seta to było bardzo dobrze, oczywiście poleciały hity i po raz kolejny hymn Mayday który przewinąl się również w secie Afriki, btw zagrał chyba z 4 hymny
Hardy Hard - bardzo liczyłem na tego pana i wcale się nie przeliczyłem, połamane bassline'y szybkie tłuste melodie to, to co lubie najbardziej. Wyskakałem się jak nigdy i ludzie jakoś tak się dziwnie na mnie patrzyli

Afrika akurat tak strasznie nie przeszkadzał i plus za Call It Minimal
Diana D'Rouze - ta kobieta dalej czaruje i zabija.Łączy wszystkie gatunki w świetnym stylu, nie sposób było stać w miejscu, zdecydowanie numer jeden tej imprezy szkoda tylko że grała tak krótko.
Michał Lazar - tu poleciały ryjące psychike tech-house'y i minimale.Fakt udało mu się zniszczyć moją psychikę, widziałem, że ludziom też się podobało.
Adam De Great - myślałem że grając o tak póżnej godzinie ( 04:30) zaskoczy nas trochę mocniejszymi beatami ale jednak postanowił dać odpocząć.Lekki i ciepły house plus jakieś elektro wstawki, nie było żle.
Około godziny 6 zacząłem się zbierać z ekipą z miejsca imprezy, oczywiście kaberetów wszelkiej maści nie zabrakło, widziałem jedną bujkę w namiocie piwnym ale ochrona szybko zareagowała i było po sprawie.Każdy uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony, trochę karków bez koszulek też się przewineło ale to nic nowego. Wschód słońca w tak pięknym miejscu - bezcenne. Jeżeli za rok będzie kolejna edycja to z pewnością na niej zawitam bo za tą cene na pewno warto! Ludzi bardzo dużo, chyba nawet organizatorzy się nie spodziewali takiej ilości, parkiet pełny prawie do białego rana. To na tyle z moich wrażen na gorąco, Pozdrawiam
