Les fleurs - polubiłam nie od razu. Właściwie dośc stosunkowo niedawno. Wcześniej za bardzo nie docierał do mnie ten kawałek. Teraz lubię - za główny motyw, który łatwo zapamiętać i za nastrój. Za jakąś lekkość i rozmarzenie ;] Pamiętam taką scenę: jechaliśmy latem 2009 autobusem warszawskim z BTS-em, Siśkiem, Archiem i resztą. Ktoś spytał o główne gwiazdy najbliższego
Migration to heaven. BTS odpowiedział, że będą to Temple One i Estiva.
Ja: - I kto? (nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam i chciałam się upewnić)
BTS: - Estiva.
Ja: - Yhm.

<Tak wówczas wyglądała moja "wiedza" na temat tego producenta i DJ-a: właściwie znane mi było tylko jego pseudo xP Byłam pewna, że z uwagi na Temple One pojawię się na tej imprezie, zaczęłam też jak najszybciej zapoznawać się z twórczością Estivy. Wtedy wpadła mi w uszy m.in. właśnie EP
Les fleurs. Ogólnie średnio byłam zachwycona twórczością Stevena. Jednak w Radomiu bardzo miło mnie zaskoczył swoim setem, a zagrane tam
Fading freedom zupełnie inaczej dla mnie zabrzmiało. Właściwie od tej pory zaczęłam nieco 'inaczej słuchać' kawałków Estivy. Wiele z nich do mnie trafiło, jak np.
Les fleurs, Fading freedom. Ten ostatni teraz mi się kojarzy z imprezą
Migration to heaven, mimo że znałam go wcześniej. Jest Charakterystyczny [jak ja lubię ten bas!], dosyć oryginalny; lubię jego 'nastrój' i melodyjność. Świetna atmosfera zapanowała pod sceną, gdy Steven go zagrał:) Życzyłabym sobie częściej słyszeć takie wałki, kiedy jestem na parkiecie, bo dość rzadko mam tę przyjemność;) W ogóle więcej takich imprez, z takim towarzystwem i muzyką, jak w Radomiu, by się przydało \o/ To była jedna z paru najlepszych imprez mojego życia.
Aha, jeszcze
Tech mix: nie przepadam i raczej do niego nie powracam. Ale Replee pisał, że woli od oryginału;)