02. rush hour (jan waterman remix) [07:50]
03. rush hour (original mix) [08:17]
W sumie dziwne, ze nikt nie napisal nic o tym wydawnictwie wczesniej. Moze nie jest to jakis super przeboj, ale w gaszczu wychodzacej pop-transowej papki numer napewno sie wyroznia, co swiadczy o tym ze Andy nadal trzyma dosyc dobry poziom, czego nie mozna powiedziec o co poniektorych producentach sceny trance.
Rush Hour jest dosyc szybkim numerem, mysle ze predkosc oscyluje w granicach 140BPM, czyli nie jest zle. Club mix dosyc spokojny. Mozna sie przy nim pobujac i pomarzyc, ale do zabawy czy do zapodania w klubie to raczej srednio mi podchodzi. Original Mix juz troche mocniejszy. Mozna odczuc bardziej zywsze tapniecie bassu, ktorego o dziwo nie ma w Club Mixie. Nie mniej jednak najwieksza moc drzemiaca w Rush Hour pokazal Jan Waterman i jego remix, ktory juz od pierwszych minut skojazyl mi sie z dobrymi produkcjami z wysp. Slyszac juz pierwsze sample zdazyly mi sie przypomniec dobre kawalki Kearneya. Niestety jednak Jan nie pociagnal poczatku basselineu do konca i troche zrobic pierdziawke. Mimo tego nadal nie jest zle i w sumie ten remix podoba mi ssie najlepiej. Moze troche za wolny, ale przeciez zawsze mozna podkrecic
Tak jak mowilem na poczatku, moze wielkiego szalu nie robi, ale napewno sie wyroznia w gaszczu nowych produkcji.

