Jestem Pan i bawię się jak Pan

Wiele zostało napisanych tu postów i wiele ciekawych relacji. Ja jako największy bajkopisarz imprezowy FMT też muszę się wypowiedzieć w szerszym opowiadaniu. A więc wszystko zaczęło się dużo wcześniej niż myślicie. Prawdziwą dobrą banie trzeba zaplanować z dużym wyprzedzeniem. Wiele godzin z palcem na mapie, wpatrywanie się w rozkłady jazdy pociągów, tysiące smsów, telefonów, postów i rozmów na GG. Udało się zebrać sporą ekipę wytrawnych melanżowników. Za co chwała Allahowi. Oczywiście na wstępie zaznaczę iż moja relacja nie dotyczy wrażeń muzycznych

Przykro mi nie emocjonuje się czy DJ A zrobił konika a czy może nie zrobił ale zagrał chujowy kawałek

Więc tego tu nie znajdziecie. Każdy kto czyta robi to na własną odpowiedzialność.
Wyjazd zaczął się już o 9 rano w Airnecie (tam pracuje) gdzie spotkałem Bogusia, mojego Ucznia i umówiliśmy się na wspólną kąpiel w moim mieszkaniu

Jak wiadomo Radom duże miasto więc trzeba się pokazać. Boguś nie omieszkał za pomocą rąk Tomasza nałożyć na swoją czuprynę dużej ilości żelu, przejrzeć w tym czasie kilku programów TV i jeszcze skomentować mojego kota

Po kąpieli i taktycznym ogarnięciu biletów na PKP Rakowiec zaczęło się. Małe zaczątki popeliny w autobusie który przewiózł nas do lokacji: dworzec Zachodni. Tam krótka piłka z Nexusem i wesoła mordeczka oznajmiła: "Jesteśmy pod kasami". Wiadomo że najlepszą bardacha sieje się w miejscu gdzie jest najwięcej ludzi więc czym prędzej udaliśmy się pod umówione miejsce. Ledwo wyszliśmy zza rogu już podniosły się głosy: "Kurwa, siema, witam" i tak dalej a zdziwiony tłum patrzył się na nas jak na długo oczekiwanych przybyszów. Na nasze możliwości to jednak zdecydowanie za mało więc dodatkowo za sprawą Stelmiego wkurwiliśmy jeszcze panią w kasie. "Chce Pan bilet na osobowy czy pośpieszny"

Grzecznie acz stanowczo wyjebałem Stelmiego spod kasy wkraczając do akcji ale pani podirytowana całą sytuacją i licznymi wulgaryzmami odmówiła nam biletów

Tłum za naszymi plecami był coraz bardziej zniecierpliwiony a co poniektórzy zaczęli pytać skąd mamy tak dobrego dilera

A jak wiadomo u mnie sa najlepsi

W końcu wyjaśniłem kasjerce o co nam kaman i sprzedała nam długo oczekiwane świstki uprawniające do odbycia podróży. Dziękujemy za uwagę idziemy na perony. Replee mówi 3 ja mówię 6. Replee sprawdza mówi 6. Pociąg przyjeżdża na 3

Czego my oczywiście nie zauważamy ale spoko loko za 30 minut następny

Tym razem jesteśmy czujni jak ważka i wsiadamy do pysznego przedziału rowerowego stworzonego specjalnie do naszej ekipy

Dużo siedzonek, klimatyzacja i uroczy kibelek na końcu

Zachowując szczątki kultury rozmawiając o dźwigach, lejąc wódkę i browary jechaliśmy w spokoju. W między czasie Stelmańczyk się zejszczał i spod nóg wypływały mu strugi soku pomarańczowego

Pan Prezes Tulypan wymyślił też tekst o koszuli z ceraty która była hitem całego wyjazdu: "Mam koszule z ceraty, chodzę w niej trzeci dzień i jestem nieogolony"
Od słowa do słowa, od kieliszka do kieliszka jesteśmy na dworcu w Radomiu. Dołączają do nas albo to my dołączamy do nich kolejne wesołe mordeczki z Dżakobem zamerykanizowanym żydem i Sectorem japońskim fotoreporterem na czele. Pojawiają się też nowi zawodnicy Humulus i Yaper, Krzysiek Asper z którym już nie jedno przeżyliśmy m.in krzaczuny pod Tesco w RDM

(szacunek za podjęcie walki) Na dworcu oczywiście śmichy hihy wyzwiska boruta

Po parokrotnej próbie wyjścia z dworca ktoś rzuca do mnie tekst: Zacznij iść pójdą za Tobą

Zadziałało wszyscy niczym za pomocą czarodziejskiej różdżki wyszli przed dworzec. Tam powitał nas Juma Juma Jej z firmy Ozon

Powitał nas gromkim "znowu w życiu mi nie wyszło" i udaliśmy się na magiczny autobus nr 7 który w Radomiu zawiezie was wszędzie i to za darmo

Niektórzy zdobyli się na gest dobrej woli i kupili bilety ale to tylko ich strata pieniędzy

zawsze można za to kupić piwo

Celem naszej podróży były akademiki w których Ci bardziej ogarnięci zawodnicy którzy przyjechali z myślą o 3 dniowej bani zostawili rzeczy, obmyli mordy i mogliśmy ruszyć na miasto. Teksty portiera i portierki którzy pytali nas co trenujemy i gdzie jest nasz trener nie wspominając o rychłym przyjeździe policji pomijam bo za długo by pisać

Wracając do historii po krótkim ogarnięciu mogliśmy ruszyć na zaprawę żołnierską do pobliskich delikatesów. Oczywiście zdumienie wszystkich gdy piłem tylko mirindę było wielkie ale inni nadrobili za mnie

Dżejkobowi aż się ulało gdy zacząłem mu dolewać swoich płynów do jego wytrawnego plastikowego pucharka

Spożywanie płynów przebiegało sprawnie, oczywiście fotki, srotki i inne plotki i nadjechała wspomniana wcześniej 7. W między czasie telefon od Konciala tak w skrócie : Ej weź ich kurwa wszystkich ogarnij

Na szczęście nie było problemu i wszyscy gęsiego przeszli selekcje i mogli wejść do klubu. Tam jeszcze trochę obowiązków m.in wyjazd na stacje w celu rozmienienia pieniędzy i mogłem dołączyć koło 22 do zorganizowanej akcji wytrawnych melanżowników

W między czasie ktoś oczywiście musiał mnie wkurwić więc mimo iż miałem nie spożywać nadmiernej ilości alkoholu stało się inaczej za co przepraszam. Krótka piłka z Sivym, BTSem chęć uratowania Bachora który ledwo siedział, szybkie pozdrowienia z Yaperem, Humulusem i innymi i dziękuje za uwagę

Poprawa na zapleczu, lekka bardacha i Misiek brat Konciala zawiózł mnie do akademika w celu regeneracji szarych komórek

Tak więc szerzej o imprezie się nie wypowiem

Może to dobrze bo nie wiem czy posty nie mają jakiegoś ograniczenia w ilości znaków

Dzień drugi sobota zaczął się od lekkiego zdziwienia

Czemu śpię w łóżku Sivego a Sivy w moim

Ale sprawa szybko się wyjaśniła po prostu jego pokój bardziej mi się spodobał

Tuż po przebudzeniu nasz nowy future favorite Piórek stwierdził nowy dzień nowe możliwości możemy się coś napić

Juma z Sivym podchwycili to w moment i mieli iść po piwo

Ja czekałem z Makosonem aż nam przyniosą w między czasie się kąpiąc ale coś za długo ich nie było. W między czasie pod oknami było słychać Stelmiego i resztę co zmusiło nas do opuszczenia wygodnego pokoju i udania się na zewnątrz. Gdy wyszliśmy naszym oczom ukazał się wielki skandal, zdrajcy narodu Sivy i Juma pili sobie w najlepsze na słynnej balustradzie kompletnie o nas zapominając

Był też oczywiście Asper, Koncial i cała reszta bardachy. W pokoju został jedynie Makos który czekał na nas wiernie do 16 w tym czasie śpiąc

Pomijam różne teksty, historie z kanarką w autobusie której wychodząc z autobusu wyrwałem swój własny dowód osobisty podczas gdy chciała mi pisać jakieś mandaty i tak dalej to wszystko jest nie ważne i zostaje dla kumatych

After a może już właściwie befor przed kolejną imprezą w Alibi przepływał udanie. Masa kabaretów, opalanie się, zaczepiania przechodniów, podryw Stelmańczyka który zaczął molestować dziewczynkę z małym pieskiem itp. Ja jako że nie piłem i kontemplowałem z przyrodą byłem tym razem spokojny ale masa śmiechu i tak mnie nie ominęła. Koło 16 stwierdziliśmy że trzeba się zmywać i z Tinką, Piórkiem zostaliśmy odwiezieni przez Miśka do naszego miejsca pobytu. Tam krótka, bardzo krótka drzemka zakłócona przez Sivego a.k.a "Nie przyjechałeś tu kurwa spać"

i już zrobił się wieczór. Makos w między czasie udał się do dziadka z Wermachtu zjadając po drodze ciasteczka, lody i wypijając 10 Kubusiów
After afterów w Alibi też wyjątkowo udany. O wiele lepsza dla mnie muzyka itp. Ogólnie bardzo kameralny i solidny klub przypominający stylistyką naszą kochaną warszawską Klatkę

Zmęczenie niektórych baniowiczów było bardzo widoczne, Stelmiemu z wrażenia wyblakła cerata i musiał udać się na postój do zajezdni, Piórek też przybił gwodzia a zmęczonego BTSa ratowały tylko zimne piwa

Jedynym którego siły nie opuszczały był Sivy aka brudny sztygar

Tak więc już po sążnych setach Arta i całej ekipy i zakończeniu aftera mogliśmy się udać na after aftera aftera afterów na balustrady. Podróż powrotna z klubu to jeden wielki pojazd na wszystko co się porusza i przemieszcza więc było wyjątkowo wesoło

Niektórzy przysłowiowo sikali ze śmiechu a poziom wjazdów na naszą starą sięgnął apogeum

Szjemson Arcik miał chyba dość więc udał się na hot-dogi i spać a my w swoim stylu do monopolowego. Tak długo wybieraliśmy produkty aż dołączył do nas Konciu i Juma i mogliśmy udać się na miejscówkę. Chcieliśmy w sumie wypić w cieple ale służbistki w Radomiu się nie przekona za co oczywiście ch.. jej w nerki

Melo na balustradzie trwało w najlepsze i dołączyli do nas kolejni zawodnicy Łysy i Głogu. Głogu mistrz ciętej riposty disował Sivego, Sivy podejmował walkę co owocowało niekończącymi się salwami śmiechu reszty widowni. Butelki pękały dość szybko, piwka też nie zabrakło więc po pewnym czasie wszyscy mieli dość i mogliśmy udać się spać. Ja oczywiście w akademiku dokończyłem dzieła i w czasie nocnej rozmowy z Makosem dokończyłem jeszcze jedną polówkę

Sympatyczna niedziela zaczęła się dość szybko bo poszliśmy spać o 6 a o 10 jeszcze z dużą ilością promili wychodziliśmy już na miasto

"Ojciec pił, matka piła więc jak miałem wyjść na ludzi, wyszedłem na miasto". W kontakcie z przyrodą nie mogliśmy wymyślić nic innego jak już 10 z rzędu aftera

Ja, Stelmi, Piórek, Nexus podjęliśmy decyzje: "Jedziemy nad Wisłę!!!". Wcześniej szama na PKP, dyskusje ze może jednak zostaniemy jeszcze na urodzinach Mamy Konciala, dobra akcja "pożycz złotówke" , " a kiedy mi pani odda" i wiele innych

No ale bilety już kupione plus chwila trzeźwego myślenia że na czworaka łatwiej wrócić z nad Wisły niż z Radomia

Po spożyciu 3 bronków plus zakupienia 8 na drogę jesteśmy w pociągu i lecimy na Warszawę. Oczywiście przedziałem służbowym coby nie niszczyć psychiki innych ludzi. Browarków oczywiście za mało bo skończyły się jeszcze przed Warką ale może to nas uratowało bo mieliśmy chwilę na przetrzeźwienie. W między czasie ustawką z Dżonym w Warszawie i już wiemy co robimy dalej. Humory zwłaszcza Tulipanowi popsuli nieco panowie z Milicji Obywatelskiej ale akcja z laniem na widoku dwóch radiowozów była zbyt bardzo przypałowa żeby dało się dogadać. Gdy dołączył do nas Dżony zapadła decyzja atakujemy Poniatowszczaka bo tam na dole jest Kerfur

W Kerfurze kolejna granda gdy kasjerka po niezliczonej ilości pozdrowień i kurew w jej kierunku nie chciała sprzedać nam całej palety Tyskacza

Tak poddenerwowała tym naszego kolegę Łukasza iż rzucił jej na kasę 100 zł po czym wziął paletę na plecy i jakby nigdy nic wyszedł ze sklepu

Zdziwienie obecnych tam ludzi sięgnęło zenitu. Moje w sumie też

Mamy co pić, mamy gdzie siedzieć więc rozpoczynamy dyskusje głównie muzyczne. Szkoda że Dżony i Stelmi mieli w sumie mało czasu bo na pewno rozmowy by się rozwinęły. A tak zrobił się wieczór chłopaki mieli powrót do domu i musieliśmy się żegnać. Niedziela godzina 19 zostali najlepsi (pomijając ekipę radomską) ja, Nexus, Piórek. Niestety Pan Prezes po wypiciu n-tego piwa wrócił do domu a my z Piórkiem polecieliśmy jeszcze do mnie do parku na Szczeki. Tam już wszyscy mieli dosyć więc rozeszliśmy się do domów. Ja oczywiście wracając do domu spotkałem moich znanych niektórym forumowiczom znajomych i razem rozpiliśmy jeszcze co nieco więc do domu wróciłem grubo po 1 a o 5:30 wyjazd do roboty ... ale to już zupełnie inna opowieść

Podsumowując tę nieco przydługawą relacje. Jak zwykle nie obyło się bez patologi, szaleństw, niezliczonej ilości dobrych tekstów, nieco drastyczniejszych historii

Wszystkim mordeczkom które przyjechały a nie chce ich wymieniać bo niektórych mogę pominąć oczywiście szacunek za podjęcie walki. Tym którzy nie zostali dłużej mówię żałujcie i oby następnym razem było jeszcze sążniej. Wyjazd może nie przebija tego z Kołobrzegu gdzie spotkaliśmy się w bardziej kameralnym ale również bardziej ekstremalnym gronie ale na pewno było zajebiście. Oczywiście podziękowania dla Konciala i Łysego oraz wielu innych którzy starają się i ciągną ten wózek do przodu

POZDRO DLA KUMATYCH BANIA TRWA NADAL !!! WAJCHA
