bAchoR napisał(a):Phantom, to co napisaleś to po prostu zmieszanie z błotem gatunku i wrzucenie wszystkiego do jednego wora. Trance był zawsze wylęgarnią komercji i tandety ? Być może przez przez ostatnie 9 lat buszowałeś w Euro i stąd Twoja ocena tego gatunku.
Pozatym wyolbrzymiace pojęcie komercji do bólu.
9 lat? Jak to wyliczyłeś?

Zmieszanie z błotem, a może pozbawienie złudzeń? W każdym razie podejrzewam, że się nie zrozumieliśmy. Chciałem przede wszystkim podkreślić, że pisanie w obecnych czasach, iż trance stał się komercyjny, sugerując zarazem, że kilka czy nawet kilkanaście lat temu był kwintesencją sztuki, to zwyczajnie fałszowanie obrazu. Zawsze byli tu producenci - i to nie jacyś tam marginalizowani, którzy szukali okazji do wyjścia w stronę mainstreamu. Daleki jestem od zaciętego krytykowania takich prób, bo trance to przecież muzyka rozrywkowa, a nie żadna pożywka dla zmysłów. I tak znalazłbyś przykład wspomnianych Jam & Spoon - nie trzeba nawet słuchać, wystarczy spojrzeć na nazwę projektu czy okładki singli, albumów. Na jednym z nich, obok "Find Me" znalazło się "Odyssey to Anyoona", dziś niekwestionowana klasyka gatunku - kontrast dobrze obrazuje, jak
kicz czy
komercja potrafią się zazębić z undergroundowym materiałem. Znalazłbyś też Simmondsa i Jonesa, którzy przez lata pod różnymi aliasami wydawali hit za hitem i zgarniali wielotysięczne kontrakty w brytyjskich wytwórniach. Teksty pretensjonalne, ale zawsze działały. Ten kawałek nie działa ani trochę.
A szkoda, bo "Into Something" było prostym, skutecznym trancerem. Natomiast samo nagranie takiego numeru ("No Way Home") i wydanie go na singlu kompletnie mnie nie dziwi. Przecież taka jest właśnie obecnie najczęściej spotykana konwencja albumów z mainstreamowego trance'u. Kilka kawałków klubowych i kilka prosto do radia, żeby wypromować płytę, gdzieś pomiędzy czasem znajdzie się jeszcze miejsce dla, zazwyczaj (niestety), random downtempo / ambientu. Bez tego Durand na brak bookingów raczej by nie narzekał, ale wychodząc z albumem, większość producentów nie ryzykuje marketingowej wtopy, jak w tym roku Union Jack.