Nie miałem już siły udawać, że się tam dobrze bawię

Wyszlismy jakos o godzinie 3 z Hali. Co do samej imprezy, to musze powiedzieć, że było trochę lepiej w porównaniu z rokiem poprzednim. Przede wszystkim za sprawą lepszej w mojej opinii oprawie graficznej. Lepsze wizualizacje, zegar się nie zaciął. To takie małe plusy.
Na początku myślałem, że będzie też lepiej muzycznie - na powitanie dostałem to czego słucham codziennie - Paul Kalkbrenner. No, ale niestety na budowaniu zamków z piasku i obłoków się skończyło. Były jeszcze pojedyńcze czysto trancowe rodzynki w stylu Exploration of space, jednak zdecydowanie za mało. Reszta to godziny napierdalanki, z której nic mi się nie podobało.
Kukuryny dopisały. Bielizna, czy laski bez majtek ojjj może wstyd sie przyznać, dla mnie to jest element takich imprez i lubie szukać tych pań, które przekraczają granice, których myślałem, że już się przekroczyć nie da
O dziwo, widziałem na imprezie dwie rodziny

Starsze małżeństwa. Jednak chyba szybo wymiękły te osoby. Dostalismy też szampana w plastykowym małym kubeczku , takim w jakim podaje się syropy w szpitalu. Ehhh jakie syropy, tam nawet obecnie nie ma aspiryny

Może gdybym pił alkohol, to widziałbym tą imprezę w innych barwach. Ciężko obecnie mnie zadowolić, szczególnie na masówkach. Mimo wszystko, jakoś bardzo nie żałuje, między innymi dlatego, że miło było spędzić tego sylwestra z Mrówą i jego Żoną Jagódką
Kilka łez może bym uronił, gdybyśmy za ILNY musieli zapłacić. A tak z braku laku, było gdzie się podziać i potańczyć.
W każdym razie wiem, że to ostatni sywester w Hali Ludowej, no chyba że za rok będzie Kalkbrenner czy Babicz

A w to wątpie
