Jeżeli smack był dla większości z was forumowiczy numero uno 2008 to to na pewno załapie się do top ten 2009. Wiem, że mamy już regulamin i nie należy nadużywać wylgaryzmów nie tylko z tego względu, ale ten numer w pozytywnym znaczeniu mnie tak r o z p i e r d o l i ł na łopatki, że nie wiem, czy wstane. Ja chcę to usłyszeć na evencie i to już. Jak wszyscy wyjdą z domu to nawet zaryzykuję splenie końcówek mocy w wzmaku, żeby poczuć choć trochę energię jaką ten wał jest w stanie wyzwolić. Ciekawe co ćwiczeniowiec od termodynamiki powiedziałby mi o energii wewnętrznej tego wała. Jestem przekonany, iż energia wewnętrzna tego wałka jest tak w chuj wielka i nieograniczona, że starczyłoby jej dla wszystkich ludzi świata naraz żeby rytmicznie podskakiwać ponad metr w górę bez koksu i treningu. Mowa o mixie boliera oczywiście. Urodziłem się chyba, żeby posłuchać tego utworu.
Tyle tytułem wstępu, teraz skrót, czy jakaś tam interpretacja utworu.
Pierwsze takty witają nas solidnym głębokim basikiem, z odpowiednią dawką wybrzmiewania. Nie są one jednak osamotnione, zaraz z posiłkami przychodzi clap, i głębokie budujące nastrój kosmiczne częstotliwości. Pierwsze mini-przełamanie, dochodzą jakieś synty i znaki firmowe boliera. Czekamy, chcemy więcej. Klimat jest budowany z mistrzowską precyzją. Kolejno odejmowane dźwięki paradoksalnie dodają do klimatu. Smyczki. Clap wraca. Synty. Kurwa. Smyczki na 1szy plan. I kosmiczne bahama garnki. Znow elektrycznie wybrzmiewające instrumenty, chłopaki dodają mocy budują napięcie, słychać prąd, nabieramy mocy, nie ma odcięcia zapłonu pełen kurwa opór ja pierdole. Kurwa nie starcza miejsca w galaktyce, wychodzimy w najdalszą, niezbadaną przestrzeń wszechświata, w której dźwięki planu wysysają energię zmagazynowaną w cząstkach materii. Wszechświat się kurczy, na rzecz energii planu, zamiast się rozszerzać, zwęża się, zaczyna brakować materii i energii.
Ciało stało się planem, nastała wieczna cisza.



